...

...

sobota, 16 listopada 2013

I jak tu kawałka duszy w Castelmola nie zostawić ...




Dokąd dotarliśmy wspinając się ukrytą w chaszczach ścieżką, dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, gdy nieco zdezorientowana zaczęłam mapkę Taorminy studiować. Aha! To już nie Taormina, to Castelmola!
A to za mało informacji w przewodniku, a to znów bardzo enigmatyczne, nieciekawe opisy miejsca często są przyczyną pominięcia czegoś wartościowego; tym razem trochę przypadek, trochę kaprys zaprowadził nas w te czarowne miasteczka na samej górze zakamarki!
- O! Tam chcę wejść! - zakrzyknął M., wskazując na szczyt wzniesienia, jaki zobaczyliśmy po oddaleniu się od centrum Taorminy.
Drogę pomogła nam wybrać starowinka jakowaś miejscowa, widząc nasze niezdecydowanie, które w zasadzie powodowała niepewność, czy ten ledwie widoczny drogowskaz kierujący nas w zarośla, to pułapka bardziej, czy rzeczywiście "Sentiero di Saraceni", czyli ścieżka Saracenów do Castelmola prowadząca. Gesty starowinki mówiły jednoznacznie, "tak, tędy, tędy!"
Ile nam ten mozolny spacer pod górę wrażeń dał! Uwielbiam takie miejsca! Ochom i achom nie było końca! Może pięć osób spotkaliśmy po drodze, inni wybrali autobus prawdopodobnie, bo i w ten sposób można do Castelmola z Taorminy odległej o 5 km dotrzeć.
Jedno z najpiękniejszych na Sycylii, a słyszałam, że i we Włoszech całych, miejsc. Cóż w tym dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę gdzie Castelmola leży i co ją otacza? Z wysokości 529 m n.p.m. można oglądać wybrzeże Morza Jońskiego, zatokę Giardini - Naxos, Capo di Sant'Alessio, cieśninę Messyńską, wybrzeże Kalabrii, czerwone dachy Taorminy...  Co za magiczna, hipnotyzująca przestrzeń otacza to maleńkie miasteczko, w którym niewiele ponad tysiąc osób dziś mieszka!
Daleko w przeszłość sięgają początki Castelmola, bo VIII w p.n.e., o czym zaświadcza pozostała po Sykulach nekropolia Cocolonazzo sprzed greckiej jeszcze kolonizacji. Starożytną osadę Mylai ( albo Myle, taką wówczas nosiła nazwę) zrównał z ziemią Dionizjusz I, tyran Syrakuz, który podbił miasto w 392 r. p.n.e.; odbudował je w 350 r. jego następca Andromach, ojciec historyka Timajosa z Tauromenion (dzisiejszej Taorminy) a  zniszczyli po raz kolejny Arabowie z Ibrahimem, księciem Cairouan na czele. Z pomocą miastu przybył normański król Roger, który wzniósł je na nowo wokół zamku w 1078 r. W tamtych czasach nosiło już inną nazwę, Mola, czyli "kamień młyński", z którym kojarzono kształt skały, na której stanął zamek. Zamek ten był częścią obronnego łańcucha twierdz, do którego zalicza się budowle w Milazzo, Ficarra, Tripi, Castroreale i Francavilla.  Dziś to tylko ruiny na szczycie góry, skąd widok rozpościera się absolutnie boski!
Wielu historyków uznaje za prawdopodobne, że za czasów rzymskich to wysoko położone miasteczko, pozbawione dróg dostępu, mogło być miejscem sakralnym, gdzie ludzie szukali schronienia w krytycznych momentach.
Takim krytycznym momentem była masakra tutejszej ludności przez Ibrahima w 902 r, wówczas to ci, którzy zdołali uciec, schronili się w jaskini zwanej dziś "Grotta dei monaci" , czyli jaskinia mnichów. Skąd ta nazwa? Zespół jaskiń w połowie drogi między Castelmola a Monte Venere to do dziś rodzaj zagadki, nie wiadomo bowiem gdzie się kończą. Tajemnicę tę próbowało rozwikłać przed wiekami siedmiu mnichów, niestety sześciu z nich nigdy więcej światła dziennego nie ujrzało a i ten jeden, który ocalał i wydostał się z pułapki w okolicy Vallone Nocella, zaledwie parę godzin jeszcze pożył... ( diarioelsiciliano.com.ar )
Nawet gdybym wiedziała o nich w tym czasie, gdy do Castelmola udało nam się trafić, nie miałabym ochoty a i możliwości pewnie, eksplorować jaskiń, w których też podczas II wojny światowej szukano schronienia. Nie przepadam za mrokiem i wilgocią podziemnych grot, jakkolwiek piękne stalaktyty czy stalagmity się w nich kryją!
Pospacerowaliśmy po klimatycznych wąskich uliczkach miasta, w którym czas stanął w miejscu, w którym nie słychać klaksonów samochodów, w maju jako jedni z nielicznych turystów!, z wysokości Castello di Castelmola, po którym ledwie ślad został, podziwialiśmy rozległą panoramę krainy, w której tak łatwo się zakochać!
Na głównym placu, Piazza Sant'Antonino, mocno kusi Antico Caffe San Giorgio ! (http://www.barsangiorgio.com/) Niejedna znana postać tu gościła, Winston Churchill, John D.Rockefeller, Charles S. Rolls i Henry Royce, Marcello Mastroianni, Sophia Loren,Vittorio De Sica, włoski fizyk noblista Guglielmo Marconi...
Nie po to jednak zajrzeliśmy do słynnego baru, by tu księgę gości przeglądać, wino, wino migdałowe nas tu, jak magnes, przyciągnęło! I zapach jedzenia po wspinaczce i spacerach! Vino alla Mandorla , zwane też eliksirem miłości, wyczarował z migdałów, na początku XX wieku Don Vincenzo Blandano i do dziś cieszy ono liczne podniebienia. Zabraliśmy ze sobą jeszcze jedną małą buteleczkę...
Dziś wiem, że niedaleko znajduje się inny słynny bar, do którego baardzo chętnie zajrzę, gdy w przyszłym roku wybierzemy się po raz kolejny na Sycylię! Caffe Turrisi z kolekcją fallusów zgromadzoną przez zafascynowanego kulturą antyczną ojca dzisiejszego właściciela baru.
Nie dla zabytków, których tak wiele tu znów nie ma, poza zamkiem i kilkoma kościołami, a dla tych widoków trzeba tu przyjechać. Trzeba!