...

...

sobota, 15 lutego 2014

Palermo, Van Dyck i dżuma




Taki oto swój portret zapragnął wicekról Emanuele Filiberto Sabaudzki dołączyć do bogatej kolekcji dzieł sztuki, jaką zgromadził w palermiańskim pałacu. Namalować miał go nie kto inny a Antoon van Dyck; taki miał książę kaprys i jego życzenie zostało spełnione.
Wiosną 1624 roku 25-letni wówczas Antoon van Dyck, flamandzki artysta, przyjął zaproszenie wicekróla hiszpańskiego i wyruszył z Genui do Palermo.
Zaledwie parę miesięcy po ukończeniu dzieła Emanuele Filiberto zmarł przedwcześnie, w wieku 36 lat.

Antoon van Dyck

Antoon van Dyck
W nie najlepszym momencie przybył Van Dyck na wyspę; kilka miesięcy po tym, jak statek, którym wzdłuż Morza Tyrreńskiego tu dopłynął, zacumował w Palermo, dżuma zawładnęła miastem a wicekról stał się jej najbardziej znaczącą ofiarą.
Dotąd uznawano, że udało się Flamandczykowi uciec z wyspy, jednak według przeprowadzonych ostatnio badań włoskiego uczonego, Giovanniego Mendoli, został on tu aż do jesieni 1625 roku, co znaczy, że przez półtora roku mieszkał na Sycylii i przeżył jedną z najgroźniejszych epidemii, jakie dotknęły XVII-wieczne Włochy. Podczas gdy ginęły dziesiątki tysięcy ludzi w Palermo, on pozostał nietknięty.
Jak przeżył ten okres? Co robił w Palermo?
Nie za wiele o tym dziś wiadomo, niestety.
Dom, w którym mieszkał, obok kościoła Santa Maria di Portosalvo, już nie istnieje, w jego miejscu stanął nowy budynek, ale takie miejsca jak Pałac Królewski, Corso Vittorio Emanuele (wtedy Strada del Cassaro) czy port La Cala istnieją do dziś i pozwalają wyobrazić sobie otoczenie, w jakim Van Dyck spędził półtora roku.

La Cala, Palermo

La Cala, Palermo

La Cala, Palermo
Palazzo Normanni, Palermo
 Ówczesne Palermo nie było może tak duże jak inne metropolie, które malarz zdążył już odwiedzić, liczyło około 130 tysięcy mieszkańców, ale geograficznie, historycznie i kulturowo znacznie się na tle innych miast wyróżniało, było wyjątkowe. Cenne pozostałości po licznych cywilizacjach kolonizujących Palermo, greckiej, arabskiej, normandzkiej, tworzyły bardzo specyficzną atmosferę, atmosferę, która przetrwała wieki, bo do dziś przecież! Do tego trzeba zaznaczyć, że w XVII wieku w mieście wrzało od artystów, wicekról Emanuele Filiberto był prawdziwym miłośnikiem sztuki.
W galerii, którą stworzył w Palazzo dei Normanni, gromadził nie tylko obrazy; kolekcjonował książki i rozmaite przedmioty związane z nauką, globusy, zegary... 
Antoon van Dyck dołączył do prężnie działającej tu społeczności flamandzkiej ( zatrzymał się w domu konsula Hendrika Dycha ) , która, jak wiele na to wskazuje, pozostawała w silnej więzi z inną, genueńską, grupą artystów.
W szkicowniku van Dycka znalazło się parę scen z życia tamtego Palermo, narysował postać odgrywającą "commedia dell'arte", ulicznych muzyków i ... "czarownicę". Przypuszcza się, że mógł być świadkiem wydarzenia, jakie miało miejsce 19 maja 1624 roku, kiedy to na placu przed kościołem San Domenico poddano publicznej karze sześciu heretyków, w tym "czarownicę" właśnie; najprawdopodobniej była to kara chłosty, bo egzekucja groziła tylko najbardziej zawziętym wrogom Kościoła.

DŻUMA

Pierwsze oznaki zarazy odnotowano 7 maja 1624 roku. Podejrzewano, że jej siedliskiem był statek, który w maju dobił do palermiańskiego portu z Tunisu. Już w pierwszych tygodniach ilość ofiar była porażająca! Trwająca dwa dni procesja, która, uzbrojona w krucyfiks, ruszyła spod Katedry do kościoła Santa Maria della Catena, nie uratowała miasta. W czerwcu zostało zamknięte, nikt nie mógł do niego wjechać, nikt go opuścić. Wicekról ogłosił stan wyjątkowy; w oficjalnym piśmie z 25 VI ustalono te punkty, w jakich mieli się gromadzić chorzy. Szacuje się, że do końca roku mogło umrzeć ponad 10 tysięcy ludzi. Utworzono specjalny komitet, który miał opanować sytuację w jakikolwiek możliwy sposób. Nikt nie miał prawa wjechać do miasta bez specjalnego zaświadczenia o stanie zdrowia a przyłapanemu bez "bollettino" mężczyźnie groziło 7 lat ciężkich robót, kobiecie 4 miesiące pracy w głównym miejskim lazarecie La Cuba, a arystokracie wysoka kara pieniężna i 7 lat pozbawienia wolności. O każdym zachorowaniu należało powiadomić komisję w przeciągu 24 godzin a chory miał jak najszybciej trafić do szpitala. Pod groźbą ekskomuniki nakazano, by wszelkie podejrzane przedmioty trafiały do odpowiednich władz.
Mimo wszelkich starań w Palermo zapanował totalny chaos, plaga była poza jakąkolwiek kontrolą.
28 lipca 1624 r. wicekról ruszył w swą ostatnią krótką podróż z pałacu do Porta Felice, po powrocie bowiem okazało się, że sam jest chory.
Wierni ruszyli mu na pomoc ale ani relikwie św. Christiny zabrane z Katedry, ani należący do Jezuitów obraz św. Rozalii, nie uratowały Emanuela Filiberto przed śmiercią; pogrzeb odbył się 26-27 sierpnia 1624r.; parę miesięcy później pomiędzy jego najbliższymi, siostrą i ojcem, rozgorzała wojenka o całkiem pokaźny majątek, Carlo Emanuele I próbował podważyć testament syna i wystąpił przeciwko córce Isabelli dziedziczącej wszelkie dobra wedle woli zmarłego. Jesienią Isabella i jej mąż Alfons d'Este, książę Modeny, przysłali do Palermo swoich ambasadorów z żądaniem przejęcia należnego im spadku, nie zezwolono im jednak na wizytę w pałacu królewskim.
Isabella zmarła dwa lata po swoim bracie, w 1626 roku, zaraz po urodzeniu 14 dziecka...

Isabella Sabaudzka, namalowana przez Santo Peranda w 1620 r.

Kontrolę polityczną w kraju, który nagle pozostał bez władcy, przejął Arcybiskup Palermo, Genoese Giannettino Doria.

ŚW. ROZALIA. "La SANTUZZA"

Pobyt Antoona van Dycka w Palermo zbiegł się w czasie z narodzinami kultu św. Rozalii, do dziś patronki Palermo.
Rozalia żyła między 1130 a 1170 r., była córką niejakiego Sinibalda, arystokraty z Palermo, związanego z dworem króla Rogera II. Mieszkała w odosobnieniu najpierw w jaskini Quisquino, w górskim rejonie na północ od Agrigento a później na Monte Pellegrino koło Palermo, dokąd miały przywieść ją dwa anioły i gdzie spędziła większość swojego życia; tutaj też zmarła, prawdopodobnie w 1166. Bodźcem do podjęcia decyzji o zostaniu pustelniczką mogła być, jak głosi legenda, próba wydania jej za mąż za pewnego młodzieńca, który ocalił króla przed dzikim zwierzem, młodzieńca, którego jednak Rozalia nie kochała.
Kiedy dżuma uderzyła w Palermo, latem 1624 r., ludzie ruszyli na poszukiwania śladów świętej. Jej duch ukazał się chorej kobiecie a później także pewnemu myśliwemu, który cenne szczątki odnalazł, może faktycznie dzięki wskazówkom uzyskanym w wizji.
30 listopada arcybiskup Doria stworzył komisję do zbadania relikwii a 3 miesiące później ogłosił ich autentyczność.

Katedra w Palermo

Sanktuarium Św.Rozalii na Monte Pellegrino


Sanktuarium Św. Rozalii, Monte Pellegrino, źródło: palermodintorni.blogspot.ie
 Kości św. Rozalii, złożone w wykonanym przez grupę artystów relikwiarzu, znalazły się w dedykowanej jej kaplicy katedralnej; 15 sierpnia ogłoszono ją główną patronką Palermo.
Fakt, że plaga niebawem ustąpiła, mógł jedynie podsycić wiarę w moc relikwii,  jedną z tak nielicznych broni w walce z dręczącymi ówczesny świat tragediami.
Pierwsze święto dedykowane św. Rozalii odbyło się w lipcu 1625 roku i od tego czasu ikonografia stała się tematem prac wielu artystów malarzy, a na pewno A. van Dycka. Przetrwało co najmniej 5 obrazów, na których widnieje piękna młoda, blond włosa kobieta o zielonych oczach, ubrana w zakonną szatę, św. Rozalia taka,  jaką ją Van Dyck widział.

1625, Muzeum Prado w Madrycie

1624-25, Muzeum Sztuki de Ponce, Puerto Rico

1625, Metropolitan Museum of Art, Nowy York

1625, Menil Collection, Houston, Texas
1625, Wellington Collection, Apsley House, Londyn


Ludzie wokół umierali a Antoon van Dyck malował... Myślę, że sam bardzo wierzył w moc św. Rozalii, był przecież świadkiem cudu, który jej właśnie się przypisuje, a który i jego dotyczy, bo przeżył, opuścił Sycylię i tworzył dalej. A w tym, co malował, będąc już, po raz kolejny, w Genui, znawcy dopatrują się znacznego wpływu sycylijskich doświadczeń.W 1628 roku stał się członkiem Bractwa Kawalerów w Antwerpii, które promowało niejako kult św. Rozalii w Europie; malując obraz ołtarzowy w kaplicy bractwa, raz jeszcze powrócił do postaci La Santuzzy.


Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu

Czy trudno się domyślić, jaką rolę w życiu Antoona van Dycka odegrała sycylijska patronka? Czy trudno sobie wyobrazić, jak wpłynął na artystę, ale przede wszystkim człowieka przecież, koszmar szalejącej wokół śmierci? Nie. I tak jak Sycylia pozostawiła ślad w duszy Van Dycka, tak ów flamandzki malarz pozostawił znaczący ślad na wyspie, której historia coraz bardziej ekscytuje...