...

...

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Nostalgia w Ragusie


Ciepło! Nareszcie ciepło! 4 czerwca w Ragusie było około 25 stopni, tak nam powiedział Maurizio wioząc nas z lotniska w Comiso. Poprosiliśmy o transfer, bo o 20:40 na nic już poza taksówką w tej części Sycylii liczyć nie można.
Siedzę sobie na przestronnym tarasie przy Via Pozzo w Ragusie; taras jest tylko dla nas. Siedzę tu, bo właśnie burza przeszła nad miastem, zmuszając nas, czy zachęcając, do chwilowego odpoczynku.
Ręka sięga raz po kawę, raz po Nero di Avola, wieje ciepły wiatr, słyszę śpiew ptaków, tych samych, które obudziły mnie przed 7 rano. Jest błogo... Czas płynie, o dziwo!, wolno, jest mi dobrze, znów jestem na Sycylii...
Po śniadaniu wybraliśmy się na Iblę, Via Scala prowadzi prosto do celu, oczy ją kochają, mięśnie potrafią znienawidzić. W informacji turystycznej Gianluca pytaniem skąd jesteśmy upewnił się, że z Polski, stawiał też na Niemcy patrząc na M. Ale pewnie nie z Krakowa? Był tam dwa razy, zajadał ogromne "tureckie" zapiekanki a do dyskoteki w starym pałacu nie trafił po raz drugi tylko dlatego, że ów się zawalił. Fajny, zabawny ten Gianluca! Dostaliśmy od niego w prezencie serię czarno-białych pocztówek z zamykanej na klucz gabloty.
W Ragusie można, zdaje się, odpocząć, tłum uliczkami Ibli nie płynie, przy Piazza Duomo sporo wolnych stolików. Sezon dopiero się zaczyna.
Miasto zasypia dość wcześnie, Modica jest żywsza, zdradziła nam dziewczyna, która od 10 lat tu, na Sycylii mieszka, ta sama, którą mentalność Sycylijczyków tak irytuje, mentalność, o której my jako przyjezdni wiemy tak mało. Owszem, zdają się być mili, autentycznie przyjaźni w stosunku do nas, gdy pytamy o drogę na przykład, co znaczy, że zabawimy tu przez chwilę, może zostawimy trochę pieniędzy tu czy tam, może w lokalu przyjaciela? Lokali tu sporo, sporo małych hoteli, b&b, gdzie nie akceptuje się kart kredytowych, TYLKO gotówkę. "Tak, tu wszystko jest na czarno!" śmieje się dziewczyna.
Ptaki nie dają mi się skoncentrować... Ręka samoistnie wędruje po wino, słońce znów grzeje... dobrze mi. I jeszcze ten kot! Sycylijski! "Mrrrrraaaaau!Mrrrraaaau!" Po burzy zawsze jest pogoda!
A po pogodzie znów burza...
Jeszcze grzmiało nam nad głowami, gdy zbiegaliśmy po 333 stopniach do "starej Ragusy", a zaczęło lać, zanim zdołaliśmy znaleźć jakieś schronienie. Mokrzy zupełnie wpadliśmy do "Al Borgo" przy Piazza Duomo, na kawę. Ale chłopak za barem wyczuł czego chcemy naprawdę i zamiast kawy zrobił nam Campari. Tak, tak, nie dogadaliśmy się, ale zziębnięci po wieczornej ulewie jakoś nie potrafiliśmy odmówić drineczka,  na rozgrzanie.
Spacerkiem wróciliśmy na Via Pozzo, licząc dokładnie schody. 241?...

















Burzowa pogoda pozwoliła mi robić zapiski przez te pierwsze dni. Później już nie było na to czasu.
Tak sobie myślę, że zamieszkaliśmy w idealnym miejscu, na granicy nowej i starej Ragusy, tuż przy schodach, którymi schodzi się do Ibli. Gdybyśmy wybrali stare miasto, przyjemność spacerowania tymi schodami, nawet kilka razy dziennie, mogłaby nas ominąć, a przyjemność to przecież niekwestionowana, pomijając ból w zaspanych mięśniach.
Najpiękniej Ibla wygląda z daleka właśnie, obrazek to jak z bajki; mogłabym tak siedzieć i patrzeć na nią, gdyby nie palące słońce w najlepszym punkcie widokowym. Jednak gdy się w uliczki Ibli wejdzie i dokładniej jej przypatrzy, tym mniej ona tę bajkę przypomina. Podobno coraz mniej ludzi ją zamieszkuje; rzeczywiście mnóstwo okien zieje pustką, a z 32 kościołów w dwóch, jak gdzieś wyczytałam, odprawiane są niedzielne msze. Ragusa Ibla przyciąga turystów,  ale miejscowi wolą "górną" Ragusę, tam się przenoszą, tam dziś tętni życie. Do 1926 roku były to dwie oddzielne jednostki administracyjne, dwa różne miasta, które połączono w jedno i ustanowiono stolicą regionu, zastępując nią Modikę.
Wszystko przez to tragiczne trzęsienie ziemi! W 1693 roku. Zrównało miasto z ziemią, jak kilka innych w tej części wyspy, zabiło 5 tysięcy ludzi. W kwestii odbudowy mieszkańcy podzielili się, jedni chcieli zostać na wzgórzu, tu, gdzie jeszcze Sykulowie założyli swą osadę, drudzy woleli przenieść się nieco wyżej, w obawie przed powtórnym trzęsieniem. I tak powstały dwa miasta.
Tu i tam spotykałam się z opinią, że ta nowa, górna Ragusa, zwana  "Superiore" , to nic nadzwyczajnego, że XVIII- wieczna zabudowa nie robi wielkiego wrażenia, że niewiele stracimy, jeśli nie pospacerujemy ulicami przecinającymi się w większości pod kątem prostym.
Dziś mogę przyznać, że to prawda, w ciągu paru spędzonych w Ragusie dni miałam kilka okazji, by się o tym przekonać. Sklepy, centrum handlowe, większy ruch, ot, zwykłe miasto.
Ibla jest zupełnie inna. Podczas odbudowy starano się przywrócić jej średniowieczny wygląd. Szkoda, że pustoszeje. Mam wrażenie, że obeszliśmy wszystkie jej zakamarki, nie jest zbyt duża. Ale wieczorem bym się w nie nie zapuszczała, spacer w świetle latarń? - tak, jak najbardziej, ale tylko głównymi ulicami.
Piazza Duomo z katedrą, Piazza della Repubblica, przy którym znajduje się informacja turystyczna, Giardino Ibleo, zadbany ogród, po którym spodziewałam się jednak czegoś więcej - dobrze poznaliśmy te miejsca.  Mieliśmy na to dwa pełne dni.
Nasyciliśmy się widokami, wytrenowaliśmy mięśnie nóg na Via Scala, wybadaliśmy większość zaułków, najedliśmy się pizzy i zaczęliśmy się rozglądać za czymś nowym. Dlatego sobotę spędziliśmy w Scicli, poniedziałek w okolicach Katanii a we wtorek rano uciekaliśmy już do Syrakuz.
Jeśli ma się do dyspozycji auto, to każde miejsce może stanowić tzw. bazę, ale jeśli trzeba zdać się na sycylijski transport, to Ragusa dobrym punktem nie będzie. Jeśli już się tu zatrzymać, to blisko Ibli, a dworzec jest od Ibli naprawdę daleko; owszem, kursują tu autobusy podmiejskie łączące obie Ragusy ale któż to wie w jakich godzinach? Nie ma problemu, by się z Ragusy dostać do Scicli, Catanii, Modiki ( parę kursów dziennie), swobodnie można autobusem dojechać do Mariny di Ragusa ( tę trasę obsługuje sprawniejsza, zdaje się, firma Tumino, nie AST, jest znacznie więcej połączeń), ale lepiej nie nastawiać się na jednodniowe wycieczki do Caltagirone, Geli, Ispiki, Chiaramonte Gulfi  czy Syrakuz, bo po pierwsze trzeba się liczyć z przesiadką w jakimś miejscu, czyli ze stratą cennego czasu i z niepewnością, czy się do celu dotrze, a po drugie często wygląda to tak, że jeśli chce się gdzieś spędzić więcej niż 2 godziny, to trzeba wziąć pod uwagę dodatkowy nocleg.
Katania i Palermo są świetnymi bazami do licznych "wypadów", reszta miast, które odwiedziliśmy, pozostawia sobie wiele do życzenia! Naprawdę!
Kiedy okazało się, że z Modiki będzie jeszcze trudniej gdzieś się wybrać, postanowiliśmy zmienić nieco plan, włączając do niego dwa noclegi w Syrakuzach.
Komisarz Montalbano lubi się w Ragusie pojawić, lubi zjeść w Osterii of Don Calogero czyli w La Rusticana... Czy ma swoich amatorów taki sposób podróżowania, tropem ulubionej fikcyjnej postaci, w tym przypadku filmowej? Pewnie ma, skoro istnieje taka oferta. I wierzę, że owo połączenie fikcji z autentyczną historią miejsc, po których przewodnik oprowadza, może być naprawdę ciekawe.  My, jako że wciąż komisarza policji dobrze nie poznaliśmy i jego fanami nie jesteśmy, zdaliśmy się na siebie tym razem.
Absolutnie niczego Ragusie nie ujmując, dwa spędzone tu dni, w moim odczuciu,w zupełności wystarczą. Jest piękna, wyróżnia się na tle innych  sycylijskich miast, ale nie znaleźliśmy w niej nic takiego, co by nas mogło zatrzymać na dłużej; rano złożyliśmy jej hołd ostatnim spacerem i bez żalu ruszyliśmy dalej...