...

...

sobota, 8 czerwca 2013

W Trapani fajnie jest!


 Polubiliśmy Trapani.
Łatwiej je polubić, gdy się tam więcej czasu spędzi, gdy się w Trapani pomieszka i podpatrzy życie miasteczka rano, w południe i wieczorkiem, we wtorek i w niedzielę.
Kto wie, jakich wrażeń dostarczyłby kilkugodzinny tu pobyt? Ile zdążylibyśmy zobaczyć? Pewnie umknąłby nam zachód słońca,moglibyśmy nie trafić na ślub czy procesję świąteczną przemykającą wąskimi uliczkami; mogłoby nas ominąć wyczekiwanie na prom w mglisty poranek.
Wniosek z tego nasuwa się jeden.Kilka godzin przeznaczyć na poznanie nowego miejsca nie wystarczy,by względnie obiektywnie je ocenić.Nasze o Marsali czy Mazara del Vallo opinie miarodajne więc być nie powinny,przyznaję szczerze.Ale o Trapani coś już powiedzieć możemy po spędzonych tam kilku dniach.
Nie bez powodu urządziliśmy tu naszą drugą bazę podczas tego pobytu na Sycylii.Wszędzie stąd blisko,gdy się chce przeprowadzić mały rekonesans zachodniej części wyspy.Okazało się jednak,że tak jak wschodnia Sycylia nie zmusza do wynajęcia samochodu,oferując wiele wygodnych połączeń publicznymi środkami transportu,tak w zachodniej bez własnego pojazdu łatwo nie jest.Owszem,dojechać można,ale wrócić trzeba by następnego dnia jeśli nie po godzinie.Dotyczyło to na przykład Riserva Naturale dello Zingaro odległego o 40 zaledwie kilometrów,Scopello(38km), Castellamare del Golfo (53km) czy jednej z Wysp Egadzkich,Marettimo.
Zrobiliśmy,co mogliśmy zatem i wśród odwiedzonych miejsc,bez wynajmowania auta,znalazły się Marsala,Mazara del Vallo,Erice i Favignana.
Mówimy tu oczywiście o organizowaniu sobie czasu na własną rękę,bo jeśli chodzi o skorzystanie z ofert licznych punktów informacji turystycznej,opcji jest dużo.
 Podróż autobusem z Palermo przebiegła szybko, mimo że miasta dzieli ponad 100 kilometrów. Krajobraz przechodzi z górzystego w prowincji Palermo na bardziej płaski ale wciąż uroczy Trapani.
Wysiedliśmy przy zielonym parku Villa Margherita i z mapką,na której zaznaczyłam nasze lokum na kilka dni, Case Vacanze Trabinis,ruszyliśmy w stronę starego miasta. Gdyby nie nasze walizy,gubić się w labiryncie wąskich uliczek,co nas niebawem spotkało,byłoby całkiem fajnie... Wszyscy,których prosilismy o pomoc pokazując im mapkę z adresem,byli bardzo życzliwi,od pani-babci,po chłopaczka młodego;nie mogło się nie udać. Apartament w Case Vacanze Trabinis okazał się rewelacyjnym wyborem!Młody właściciel prowadzi także biuro informacji turystycznej  przy Via Garibaldi.Lokalizacja fantastyczna jeśli się już człowiek w labiryncie rozezna,co mi zajęło jednak trochę czasu! Piękna pogoda zachęciła do szybkiego opuszczenia naszych pokoi i zapoznania się z miasteczkiem.









Nie jest czymś ponad ludzkie siły obejść starą część miasta wszerz  i wzdłuż,jak to zrobiliśmy.Od Lungomare Dante Aligheri poszliśmy dalej wzdłuż brzegu morza w stronę Torre Ligny; przedreptaliśmy i Corso Vittorio Emanuele,i Viale Regina Elena bliżej portu;nie tropiliśmy zabytków,których właściwie w Trapani nadmiaru brak,chcieliśmy po prostu spędzić miło czas.






Nikogo tu nie obchodzi,o której godzinie turyści jeść przywykli;jak się turysta dostosować nie potrafi to niech głodny chodzi,taką się tu filozofię wyznaje i ja tę filozofię bardzo szanuję,M.może troszkę mniej,bo gorzej głód znosi.Znaleźliśmy jednak lokal,który małe odstępstwo od obowiązującej normy stosuje,tam jeść dostaliśmy,tam wracaliśmy,bo jedzenie było smaczne; cous cous tylko we czwartki chyba,o ile pamiętam,więc tej typowej dla regionu potrawiny skosztowaliśmy gdzie indziej,chyba w Mazara del Vallo.
Po drodze do Case jeszcze jedna niespodzianka,udało nam się zdobyć słodkości prosto z królestwa piekarza-cukiernika,który zachęcił nas do wejścia,może litując się na widok wytrzeszczonych łakomstwem oczu.



Jak tu po ich spałaszowaniu nie pospacerować jeszcze?Codziennie wieczorem biegliśmy do Torre Ligny na zachód słońca,by później już na spokojnie atmosferze ożywionego wieczorem Trapani się poddać, spacerując głównymi ulicami starego miasta,gdzie miejsc przyjemnych parę przecież jest!










Któregoś dnia natknęliśmy się ślub w katedrze San Lorenzo,ale pozycja gapa z ostatniego rzędu średnio mi odpowiadała,tyle ludzi się tam zebrało;.zdaje się,że i telewizja lokalna imprezę relacjonowała. W tym samym czasie w pobliżu kręciła się grupka młodych chłopaczków "dźwigając" coś jak ołtarzyk i prosząc przechodniów o datek.
Jak jeszcze raz podejdą,to im coś wrzucę,za upór! powiedział M.Podeszli,dostali,oniemieli. :D










Innym znów razem procesję świąteczną podpatrzyłam,M.został w apartamencie.Przechodziła tuż pod naszym oknem,wąską uliczką się przedzierała.Wybiegłam zaciekawiona,dźwięki orkiestry przyciągnęły mnie na plac,gdzie tłum gęstniał z minuty na minutę. Nie bardzo wiedziałam,na co czekam w palącym słońcu,dlaczego właśnie tu zebrali się ludzie.Wreszcie się pojawiła.Figura Chrystusa niesiona na podeście,za nią młodzi,starzy,kobiety,mężczyźni,wielu trzymało w rękach ogromne świece.No i orkiestra.Procesja poszła dalej a ja wróciłam szybko do M.zaniepokojona krążącymi wokół samotnego dziewczęcia z aparatem,znaczy nietutejszej,typkami w ciemnych okularach.
Powiedzmy,że widziałam namiastkę słynnej wielkanocnej procesji,ta jednak trwa znacznie dłużej,około 24 godzin."I Misteri" wyrusza o godzinie 14 w Wielki Piątek; mężczyźni niosą na swych barkach 20 rzeźbionych stacji Męki Pańskiej,które powstały między XVII a XVIII w. dzięki lokalnym artystom. Od ponad 400 lat tysiące mieszkańców Trapani ale i wielu turystów przybywających tu specjalnie na tę okazję,przemierza uliczki starego miasta w rytm dźwięków wygrywanych przez orkiestrę.








Saliny słynne zostawiliśmy na ostatni dzień,tak jakoś wyszło,właściwie to na ostatni wieczór.Po powrocie z Favignany pobiegliśmy do wypożyczalni rowerów, której właściciel pochwalił się nam,że ma żonę Polkę i kilka razy już w Polsce był.Do zamknięcia wypożyczalni zostały dwie godziny,tyle czasu mieliśmy na dotarcie do Salin i z powrotem.Dobrze,że nie wiedzieliśmy dokładnie,jak to daleko i że do Nubii w zasadzie trzeba dojechać.Kierując się znakami jechaliśmy i jechaliśmy bez końca,pod wiatr w jedną i w drugą stronę!Zatrzymaliśmy się przy jednym wiatraku,ale to miejsce w niewielkim tylko stopniu  przypominało zdjęcia oglądane w necie;tablica informacyjna kazała nam ruszyć dalej,i to szybko,zanim zmrok zapadnie.Przejechaliśmy przez Nubię,w której znajduje się Museo delle Saline.Muzeum było już niestety zamknięte,ale krajobraz w świetle zachodzącego słońca był bardzo ujmujący.Sól pozyskiwano tu już w starożytności,eksportowano ją do wielu krajów na świecie.













Na popularność Trapani wśród turystów wpłynęła zapewne promocja pobliskiego lotniska,często bardzo atrakcyjne ceny biletów.I nie sądzę,by to pięknie położone miasteczko portowe  któregoś z nich rozczarowało!Nas nie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz